Ewę i Pepę poznałam w dniu ich ślubu za sprawą mojego kolegi „po fachu” – Przemka z Shamack Photography który poprosił bym razem z nim fotografowała ten ślub.
On Państwa Młodych zna od wielu lat, to jego bliscy znajomi. Na początku trochę się stresowałam – jak to przed poznaniem nowych osób ale okazało się że niepotrzebnie!
Ewa okazała się bardzo sympatyczną i wesoła osobą która wszędzie wprowadza dobry nastrój – o takich osobach mówi się że „rozświetlają pokój gdy do niego wchodzą” a Pepa to taka ostoja spokoju więc stres odszedł zaraz przy powitaniu.
Ślub był w większości przygotowany przez Młodych i ich bliskich – makijaż,dekoracje i poczęstunek. Taka personalizacja czyni ten dzień jeszcze bardziej osobistym i dokładnie takim jak go sobie wymarzyliśmy.
Wogule to ksiądz,atmosfera,ślub w plenerze,dekoracje z juty, gipsówka i wszystkie te drobiazgi pięknie ułożyły się w całość tak że było w nich widać Ewę i Pepę. To był ICH dzień!